Polish ham – w dosłownym tłumaczeniu to szynka polska. To określenie Polakom kojarzy się z szynką znanej od lat firmy „Krakus”, jako towaru eksportowego na zachód. Nie każdy jednak wie, że słowo „polish ham” oznacza polskiego krótkofalowca. Nie jest to jednak wyjątek w odniesieniu do polskiego krótkofalowca, ponieważ słowo „ham” odnosi się do każdego krótkofalowca na świecie. I tak np. „american ham” oznacza amerykańskiego krótkofalowca.
Skąd zatem takie określenie w odniesieniu do środowiska krótkofalowców? Aby zrozumieć istotę tego określenia należy cofnąć się do historii, a właściwie początków rozwoju radia i radioamatorstwa na świecie tj. około 100 lat temu. Określenie to przylgnęło do amerykańskich krótkofalowców – pionierów i pasjonatów pracy telegrafią w latach 20. ubiegłego wieku. Warto zaznaczyć, że ówcześni amerykańscy telegrafiści pracowali głównie wieczorami i nocami, bo były to najlepsze warunki do nawiązywania licznych łączności telegraficznych. Do tego celu używali dość ciężkich, jak na ówczesne czasy, kluczy telegraficznych, które powodowały wiele hałasu i ich praca nie pozwalała domownikom spokojnie spać. Aby ułatwić spokojny sen swym domownikom, wpadli oni na genialny sposób – przenieśli się na strychy, do szop lub innych podobnych pomieszczeń, gdzie nie było krzeseł czy foteli. Pracowali więc w ekstremalnych warunkach siedząc pośladkiem na jakiejś belce czy legarze i nawiązywali liczne łączności. Początkowo najbliższe otoczenie traktowało ich jako dziwaków, którzy potrafili tak godzinami siedzieć pośladkami, aby nawiązywać kolejne łączności. A przecież słowo „ham” to w dosłownym tłumaczeniu szynka, czyli raczej pośladek świński, a bardziej dosadnie to półdupek. To określenie przylgnęło do pierwszych amerykańskich telegrafistów, których zaczynano nazywać półdupkami, co miało wówczas pejoratywne znaczenie. Po latach o tym zapomniano i dziś powszechnie używa się tego określenia zapominając o zamierzchłych czasach. Dziś nie tylko polscy krótkofalowcy, pracując na pasmach radiowych, nie siedzą już na belkach czy legarach, lecz w wygodnych fotelach czy krzesłach w swoich mieszkaniach i dawne docinki traktują z humorem i mają dystans do przeszłości. Zatem nie przejmujmy się, że kiedyś byliśmy półdupkami. A kontynuując humorystyczny wątek (nie mam zamiaru nikogo obrazić), to wszyscy zgodzimy się, że półdupek i półdupek to cała d..a. Ale już półgłówek i półgłówek to nie cała głowa. Ot i cała życiowa prawda. Mam nadzieję, że nikt się nie obraził – odrobiny humoru nigdy za wiele. Ktoś kiedyś powiedział, że mądry człowiek to taki, który potrafi śmiać się z siebie i swoich przywar. Ponoć śmiech i humor to zdrowie.
Krótkofalarstwo bez barier.
Krótkofalarstwo to hobby, sport, gdzie nie ma podziałów ideologicznych, politycznych czy religijnych. To hobby dla wszystkich grup zawodowych, gdzie wszyscy są kolegami niezależnie od pełnionych funkcji, zawodu czy przekonań politycznych. Przykładem mogą być coroczne ogólnopolskie integracyjne spotkania krótkofalowców pod nazwą „ŁOŚ”. W 2011 roku, w czasie kolejnego spotkania w wąskim gronie towarzyskim spotkał się policjant, ksiądz, żołnierz zawodowy i funkcjonariusz Służby Więziennej i nikogo to nie dziwiło. W tym gronie były długie Polaków rozmowy nacechowane wzajemną przyjaźnią i życzliwością i nie widziało się tu żadnych podziałów. To tylko jeden z praktycznych przykładów uprawiania krótkofalarskiego hobby. Nasze środowisko nie jest chyba wyjątkiem w tym zakresie, ponieważ tak też jest wśród wędkarzy, hodowców gołębi czy też strzelców sportowych i innych hobbystów. I niech tak pozostanie.
Opracował humorysta Tadeusz SP9HQJ